Guilty as hell!

images images (1) images (2) tumblr_lnu6mxT3ed1qdgghmo1_500

Dwa ostatnie odcinki Glee wywołały rewolucję w moim muzyczno- odsłuchowym życiu. Ciężko mi się teraz do tego przyznać, ale każdy kiedyś był młody. Nawet bardzo młody;) A wtedy słucha się boysbandów i chce być jak dziewczyna z girlsbandu. Nie jest to aż tak wstydliwe, jak to, że z pewnych nawyków się nie wyrasta. Chociaż chciałoby się o nich zapomnieć, to wysakują w najmniej odpowiednich momentach. To jak z jedzeniem zbyt dużej ilości słodyczy. Za każdym razem mówisz sobie, że już więcej tego nie zrobisz, a później przychodzi chwila słabości.

Tak właśnie jest w moim przypadku z NSYNC i Spice Girls. Nie oszukujmy się, każdy ich zna, każdy coś słyszał. Ogromną fanatyczką nie jestem, ale kiedy jest mi smutno, włączam  sobie NSYNC i jest mi bardziej smutno;) Takie to ckliwe i rzewne.

Z drugiej jednak strony, kto wie gdzie byłby dzisiaj genialny Justin T. gdyby nie NSYNC? Może w One Direction czy innym US5 (oni jeszcze istnieją?) też czają się jakieś ukryte talenty?

Moja znajomość ze Spice Girls to długa historia. Jako mała dziewczynka chciałam być Emmą, bo była taka śliczna i różowa. Stałam przed lustrem i udawałam, że też mogę tak tańczyć i występować. Jak każda mała dziewczynka w połowie lat 90 miałam karteczki ze SG, naklejki na lodówki i zjadałam dziesiątki lizaków, w których były magnesy. Miałam nawet T-shirt! Do Wannabe do dzisiaj cudownie się bawie na imprezach. Co z tego, że żadna z nich tak na prawdę nie umiała śpiewać a ich kariery solowe upadły szybciej niż się zaczęły?

Jest jeszcze zespół, który był absolutną miłością mojego młodzieńczego życia i dzięki któremu nauczyłam się grać na klawiszach i gitarze, przy okazji poznając angielski (chciałam zostać żoną Paddy’ego). 99% społeczeństwa uważa ich za największy obciach ever, ale to nie zmienia faktu, że w 1997 roku katowicki Spodek był pełny na ich koncercie. Jasne, muzycznie poziom jest zerowy, ale stała za nimi jakaś historia i chociaż teksty są na poziomie kilkulatka z zapałem poetyckim, to do dzisiaj mnie wzruszają i z przyjemnością do nich wracam. Tak, lubię słuchać Kelly Family.

Na szczęście w moim muzycznym dzieciństwie jest jedno odkrycie, z którego jestem bardzo dumna. Nie pamiętam jakim cudem na nich wpadłam, ale Singles going steady była jedną z moich pierwszych płyt i dzisiaj zajmuje szczególne miejsce w moim sercu i na mojej półce;) Znacie The Buzzcocks?

Tagged , ,

Leave a comment